wtorek, 12 listopada 2013

Justyna Kowalczyk wzięła środek, za który została zdyskwalifikowana na 2 lata!


Był 15 czerwca 2005 roku. Młodziutka, bo 22-letnia zaledwie biegaczka narciarska Justyna Kowalczyk, która polskim kibicom dopiero co dała się poznać po zajęciu 4. miejsca w biegu na 30 kilometrów stylem klasycznym podczas mistrzostw świata w Oberstdorfie, została zawieszona za używanie niedozwolonych substancji. Opinia publiczna potraktowała ją wówczas jak Kornelię Marek (obecnie Kubińską) w 2010 roku. 

Dopingowiczka to dopingowiczka, po co drążyć temat? Nikt wówczas nie spodziewał się, że dziewczyna, za którą bez większej analizy faktów się wstydzono, po kilku latach będzie legendą polskiego sportu na miarę Ireny Szewińskiej. Fakt pozostaje jednak nagi, Justyna Kowalczyk otrzymała wówczas 2 lata zawieszenia za używanie deksametazonu, Karę po apelacji skrócono do pół roku. 

Deksametazon to środek sterydowy, przeciwzapalny i zwiększający odporność organizmu. Kowalczyk przyjęła go w ramach rehabilitacji uszkodzonego ścięgna Achillesa. Niestety FIS (światowa federacja narciarska) takich metod nie uznawał i naszą najlepszą biegaczkę zawiesił. Obecnie mamy do czynienia z przeraźliwym chichotem historii. Kowalczyk znów ma problem - tym razem bolą ją przeciążone treningami piszczele, których zdjęcie opublikowała nawet na Facebooku. 

- Wszystkim zazdroszczącym wyjazdów, widoków, treningów, sukcesów... Z dedykacją. Nogi sportowca przed intensywnym treningiem - napisała na swojej oficjalnej stronie na tym portalu społecznościowym, publikując zdjęcie poklejonych plastrami nóg. Ironią losu jest fakt, że Polka leczona jest zastrzykami z... tak właśnie, deksametazonu. Pisze o tym na Facebooku dziennikarz "Przeglądu Sportowego", Sebastian Parfjanowicz. Sytuacja jest już jednak diametralnie inna niż osiem lat temu. 

Wówczas przyjęcie środka niedozwolonego wynikało przede wszystkim z braku wiedzy, rozeznania i profesjonalizmu ekipy Justyny Kowalczyk, która dopiero raczkowała jako w pełni profesjonalna sportsmenka. Teraz sytuacja wygląda zgoła inaczej - narciarka z Kasiny Wielkiej i jej obóz, to poważna siła w światowym narciarstwie i na taki błąd już nikt sobie nie pozwoli. 

Deksametazon jest bowiem środkiem legalnym, rok po zakończeniu zawieszenia Justyny Kowalczyk środek został wpisany na listę dozwolonych. Justynie życzymy udanej terapii i jak najzdrowszych nóg w sezonie olimpijskim, bo to od nich wszystko będzie zależało. A deksametazon, tak jak kiedyś zaszkodził, tak tym razem może pomóc. Oby tak się stało.,

babol.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz